Miało być ciekawie, było arcyciekawie. O tyle ile mój pojedynek z Sikorkami okazał się najmniej ciekawy (przez plagę kontuzji u rywala), gdyż już przed ostatnim dniem było na 99% wszystko rozstrzygnięte, o tyle pozostałe 3 match-upy to były klasyki (w szczególności 2). Bullsfronda dość pewnie prowadził przez większość tygodnia, jednak Wrecking zaliczył jeszcze run i zbliżył się na różnicę ledwie 13 punktów. Hard Boiled z kolei zapomniał zmienić sobotni skład na niedzielny i o mały włos przez to nie umoczył (remis w statystyce steali), jednak dzięki 2-0 w RS z Murzynowem gra dalej. Na koniec zostawiłem sobie upset sezonu, czyli porażkę 1-szego seeda z 8-mym. Sam przed początkiem rundy skreśliłem Dżdżownice, a tutaj Pafsenowi nagle wyleciał na calutki tydzień Dwight i przez to przegrał minimalnie w blokach (19-20). Dodatkowo również przegrał o całe 7 punktów i 4 TO. Straty wydawało się, że ma pod kontrolą, jednak Oladipo wyjechał z 8 TO (where playoffs happens) w ostatnim meczu tygodnia i sensacja stała się faktem.
Za to, że przedwcześnie skreśliłem Dżdżownice, teraz pewnie zostanę dotkliwie skopany w półfinale, gdyż wyleciał mi Hickson i praktycznie będę grać bez klasowego centra, bo na FA jest sam szrot. W RS może i dwukrotnie wygrałem 7-2, ale to było wieki temu, a Anthony Davis dopiero ostatnio uregulował swoją formę i jak będzie kontynuować kokszenie, to 8 seed znajdzie się w finale
. Bullsfronda ma 2-0 w sezonie zasadniczym z Hard Boiled (5-2, 5-4), ale jeśli ten drugi będzie pamiętał o wystawianiu składu, to pewnie wszystko rozstrzygnie się dopiero w niedzielę.